Artykuł Pastora Adama Tołwińskiego o roli męża nadanej przez Boga.
Jedną z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszą z ról, jakie Bóg przypisał mężczyźnie to rola męża.
Relacja z żoną jest najbliższą relacją, jaką mężczyzna może mieć z inną osobą i w związku z tym w największym stopniu wpływa na jego całe życie. Szczęśliwe małżeństwo będzie zawsze solidną podstawą dla Bożego błogosławieństwa w innych dziedzinach życia. Nieudane małżeństwo gwarantuje problemy w pozostałych sferach codziennej egzystencji.
Wiele jest aspektów relacji między mężem a żoną. Każdy z nich w mniejszym lub większym stopniu składa się na satysfakcjonującą obie strony więź i zapewnia im przychylność Tego, kto małżeństwo zaprojektował i u kogo jest źródło wszelkiego powodzenia. Jest jednak pewien podstawowy element, od zrozumienia którego zależą tak naprawdę wszystkie pozostałe.
Uświadomienie sobie jak ważny jest ten element oraz umiejętne wkomponowanie go w praktyczną – codzienną postawę męża i żony umożliwia im harmonijne współżycie oraz otwiera dostęp do praktycznie niewyczerpanych zasobów błogosławieństw związanych z życiem we dwoje. Tym podstawowym „składnikiem” jest Boża zasada sformułowana odnośnie małżeństwa jeszcze przed upadkiem człowieka w grzech.
Nowy Testament przypomina nam tę zasadę i nadaje jej dodatkowy wymiar. „Wtedy zesłał Pan Bóg głęboki sen na człowieka, tak że zasnął. Potem wyjął jedno z jego żeber i wypełnił ciałem to miejsce. A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka. Wtedy rzekł człowiek: Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego. Będzie się nazywała mężatką, gdyż z męża została wzięta. Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem.”(I Księga Mojżeszowa 2:21-24).
Mąż i żona pochodzą z jednej istoty i po ślubie stają się znów – tym razem duchowo – jedną istotą. Ponieważ mężczyźni i kobiety są tak bardzo różni w wielu aspektach, przez wieki w ich głowach ukształtował się pogląd, który najlepiej oddaje powiedzenie: „mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”. Pogląd ten, w swojej ekstremalnej wersji czyni z nich niemalże dwa odrębne gatunki, które są ze sobą kompatybilne jedynie na płaszczyźnie fizycznej seksualności, natomiast we wszelkich innych sferach porozumienie między nimi jest praktycznie nieosiągalne.
W praktyce wielu (może nawet większość) mężczyzn z góry zakłada, że nigdy nie zrozumie kobiety, a w konsekwencji nawet przez myśl im nie przychodzi, by być z nią „jedno”. Jak można być „jedno” z kimś, kto jest ode mnie tak zupełnie różny? Jak można być „jedno” z kimś, kogo tok myślenia jest mi tak całkowicie obcy? Niektórzy wierzący czynią może nawet czasami refleksję: Jak Bóg może oczekiwać ode mnie, że będę „jedno”z istotą, którą stworzył tak odmienną ode mnie? Tym sposobem jedność męża i żony staje się jednym z „biblijnych mitów” z rodzaju „miłujcie nieprzyjaciół” i „nadstaw drugi policzek”.
Każdy o tych prawdach słyszał, ale większość nawet nie próbuje sprawdzać ich „działania” na co dzień. I tak żyją mężowie i żony jako „dwoje”, każde „kombinując” na „swój” sposób i usprawiedliwiając wszelkie problemy stwierdzeniami typu: „mężczyźni tacy są”, „któż zrozumie kobietę”, itp.Biblia jednak jest praktyczną księgą i jeżeli Bóg coś w niej umieścił, to ma to praktyczne znaczenie i ma praktyczny wpływ na nasze życie, jeżeli tylko do Bożych przepisów się zastosujemy i „zaryzykujemy” poddanie się Bożym prawdom.
W Nowym Testamencie powtarza więc Paweł (w Liście do Efezjan 5;28-29) „Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół”. Wiersz 31 tego rozdziału cytuje prawdę zapisaną przez Mojżesza wieki wcześniej:
„(…) a tych dwoje będzie jednym ciałem.” Fragment ten pokazuje, jak to ma działać w praktyce. Po pierwsze – zaczyna od męża – to on jest głową żony i to od niego ma wychodzić inicjatywa. To mężczyzna – niezależnie od tego jaką ma żonę, powinien przyjąć założenie „jesteśmy jedno”. Po drugie – akcentuje obraz „jednego ciała” – żona musi być traktowana przez męża jako część jego osoby. Jeżeli jesteś mężem, Twoja żona jest częścią Ciebie. Paweł rozwija obraz „ciała”w relacji człowiek – jego organizm. Każdy normalny człowiek robi wszystko, co może, by jego ciało było „zadowolone”– zdrowe, silne i ogólnie zaspokojone we wszelkich fizycznych aspektach. Nikt nie traktuje swojej ręki, nogi czy serca jako„konkurencji”dla swojej osoby. Wszyscy wiedzą, że tylko zgodne współdziałanie wszystkich układów organizmu gwarantuje spokojną egzystencję. Wyłącznie osoby o zaburzonej psychice działają na szkodę swojego organizmu.
I teraz ważne pytanie – o ile nie jesteś wykształconym w danej dziedzinie specjalistą – ile wiesz na temat szczegółowego działania twojego kręgosłupa, mięśni,żołądka, wątroby? Prawdopodobnie wiesz niewiele, co jednak nie przeszkadza Ci o to wszystko dbać najlepiej jak potrafisz. Jeżeli boli Cię kręgosłup siadasz tak, by bolał jak najmniej. Jeżeli masz problemy z żołądkiem,nie jesz tego, co mu szkodzi. Nie musisz wcale rozumieć funkcjonowania czegoś, by o to coś dbać. Oczywiście, im lepiej poznajesz zasadę działania danego organu(co zazwyczaj ma miejsce, kiedy zaczynasz chorować) tym lepiej będziesz o niego dbał, ale Twoja postawa względem Twojego ciała jest cały czas taka sama (bez względu na to ile o nim wiesz) – chcesz się o nie troszczyć, ponieważ masz świadomość, że to zapewni ci spokój. Dokładnie takie powinno być według fragmentu w Liście do Efezjan podejście męża do żony – nie muszę jej rozumieć, by o nią dbać jak o część siebie. Po prostu chcę, żeby była zadowolona, ponieważ wtedy i tylko wtedy ja będę zadowolony. Boża recepta dla mężczyzny na pewną podstawę szczęśliwego małżeństwa jest prosta od samego początku – dbaj o szczęście swojej żony – ona jest częścią Twojej osoby. Każdy mężczyzna, który tego podejścia spróbuje, szybko zorientuje się, że to działa.
Jaki sens będzie wówczas miało traktowanie żony jako konkurencji lub przeszkody w osiągnięciu czegoś? Jaki sens ukrywania czegoś przed żoną? Jaki sens walka o postawienie na swoim? Skoro, to co „pognębi” ją odbije się negatywnie na mnie – wcześniej czy później. Wtedy, o ile mężczyzna ma zdrowy naturalny instynkt, pojawi się chęć lepszego poznania swojej żony by móc postępować z nią tak aby była coraz bardziej zadowolona, ponieważ będzie wiedział, że to zadowolenie będzie jego zadowoleniem. Brzmi trochę egoistycznie? Być może, ale czy egoistycznym jest zażycie lekarstwa, kiedy organizm daje sygnał, że coś jest nie tak? Bóg po prostu tak to zaprojektował – mąż i żona są „jedno” i wszystko, co dotyczy jednego, dotyczyć będzie i drugiego.
Jeżeli oczywiście w małżeństwie jedna ze stron zdecydowanie nie chce być „jedno”, całkowita harmonia nie będzie nigdy osiągnięta – właściwa postawa jednego z małżonków nie „zmusi” drugiego do odpowiedniego postępowania. Nawet wówczas jednak zastosowanie Bożej prawdy przyniesie pozytywne skutki – znów – według analogii Bożego obrazu „ciała” – czasami nie da się całkowicie uleczyć choroby bądź wyeliminować bólu, ale umiejętne postępowanie pozwala ograniczyć objawy i negatywne konsekwencje.
Podsumowując – Boże Słowo wyraźnie pokazuje, co jest fundamentem udanej relacji męża i żony a streścić to można w prostym „przepisie” : mężu – dbaj o swoją żonę najlepiej jak potrafisz – jest nieodłączną częścią Ciebie i Twojego życia. Cała reszta spraw ułoży się na tym fundamencie jak najlepiej, podobnie zresztą jak na każdym fundamencie Bożej prawdy.
Pastor Adam Tołwiński